Kalendarium

Osoba i dzieło świętej

Czesław Gil OCD

Dziecko uprzywilejowane

Dwunastoletnia Maravillas ostatni miesiąc przygotowania do I Komunii św. spędziła w pensjonacie sióstr asumpcjonistek w Madrycie. Zwróciła wówczas na siebie uwagę bpa Jaime'a Cordone, który powiedział o niej: "To jest dziecko uprzywilejowane". Z całą pewnością nie miał na myśli pozycji społecznej jej rodziny ani walorów naturalnych, ale głębokie przeżywanie wiary, a zwłaszcza faktu bliskiego już spotkania z Chrystusem. Odtąd też jej kierownikiem duchowym był jezuita o. Juan Francisco López. Z jego rad korzystała również sporadycznie po wstąpieniu do zakonu.

Maravillas Pidal y Chico de Guzmán urodziła się 4 listopada 1891 roku w Madrycie. Jej rodzice należeli do najwyższych sfer arystokracji hiszpańskiej. (Spokrewniona z nimi królowa Belgii Fabiola wzięła udział w kanonizacji). Ojciec był wybitnym działaczem Partii Konserwatywnej, sprawując z jej ramienia wysokie stanowiska w administracji państwowej, m.in. ministra robót publicznych, przewodniczącego Rady Państwa, ambasadora przy Stolicy Apostolskiej...

Kiedy małżonkowie spodziewali się przyjścia na świat swojego trzeciego dziecka, mieszkali w Rzymie z powodu wspomnianych obowiązków ojca, przyjechali jednak na krótko do Madrytu, gdzie zostawili dziecko pod opieką babci i równocześnie matki chrzestnej. Na życzenie matki córeczka otrzymała imię Maria de las Maravillas (Maria od Cudów), z powodu jej nabożeństwa do patronki miejscowości Cohedin, skąd pochodziła. Zgodnie z arystokratyczną praktyką dziecko otrzymało także imiona: Carolina, Cristina, Luisa, Ildefonsa, Patricia, Josefa, których wszakże nigdy nie używano, nazywając córkę po prostu Maravillas, a w zakonie Maravillas od Jezusa.

Maravillas nie uczęszczała do szkoły. Jej kształceniem zajmowali się prywatni nauczyciele, najmowani przez rodziców. Doskonale władała językiem francuskim, nieco słabiej angielskim. Z pewnym talentem grała również na fortepianie. Od najmłodszych lat bardzo dużo czytała. Najpierw lektury dobierała jej babcia. Były to przede wszystkim żywoty świętych. To, co w nich wyczytała, starała się praktykować w swoim życiu, np. modliła się z rozkrzyżowanymi rękami, narzucała sobie różnego rodzaju praktyki pokutne...

Gdy ubogie dzieci bawiły się w królów i władców, mała markizówna namówiła brata i siostrę do zabawy w ubogich. Było to podczas wakacji w San Sebastián. Dzieci przebrały się w stare łachmany i na ulicach prosiły przechodniów o jałmużnę, którą następnie przekazywały prawdziwym ubogim. Wprawdzie szybko je rozpoznano i zabawa się skończyła, Maravillas jednak do końca życia miała oczy i ręce otwarte na potrzeby innych.

Z czasem doborem lektur dorastającej córki zajął się bardziej wymagający ojciec, a jej życiem duchowym - jak wspomniano - pokierował o. López. Codziennie rano uczestniczyła we Mszy św. Dobrowolnie rezygnowała z tego, co jej przysługiwało, na przykład z pomocy służącej przy ubieraniu się, z samochodu rodzinnego. Z siostrą szarytką odwiedzała i udzielała pomocy materialnej ubogim rodzinom w dzielnicy nędzarzy, zwanej Las Injurias, czyli "krzywda". Ubierała, karmiła i katechizowała zaniedbane dzieci.

Z konieczności brała też udział z rodzicami w balach i przyjęciach rodzinnych. Uczestnicy wyczuwali, że nie czyniła tego chętnie, a gdy ponadto odrzuciła propozycję małżeństwa, w kręgu rodzinnym zaczęto mówić, że młodsza córka markiza myśli o życiu zakonnym. Tak rzeczywiście było, chociaż nie była jeszcze zdecydowana, jaki wybrać zakon, a ojciec stanowczo był temu przeciwny. Musiała czekać.

Fundatorka

W grudniu 1913 roku zmarł ojciec. Przez kilka miesięcy Maravillas była jego pielęgniarką, służąc mu z oddaniem dniem i nocą. Na pogrzebie kaznodzieja powiedział o markizie, że w swoim życiu bardziej był apostołem niż dyplomatą. Zwłaszcza zakony wiele mu zawdzięczały, o czym świadczył liczny udział ich przedstawicieli w pogrzebie.

Mogło się wydawać, że już teraz nic nie stoi na przeszkodzie w realizacji powołania jego córki. Dzięki lekturze dzieł św. Jana od Krzyża i św. Teresy od Jezusa oraz osobistym kontaktom z karmelitankami doszła do przekonania, że właśnie wśród nich jest jej miejsce. Wybrała klasztor El Escorial w Madrycie. Z trudem uzyskała zgodę matki i kierownika duchowego.

Wstąpiła do klasztoru 12 października 1919, w roku następnym 21 kwietnia otrzymała habit zakonny. Nowicjuszka uczyła się życia zakonnego, wiele godzin dziennie poświęcała modlitwie, a ponadto pracowała na codzienny chleb: karmiła kurczaki, sprzątała w oborze, szyła szkaplerze... Już nie musiała udawać życia ubogich.

Pierwsze śluby zakonne złożyła 7 maja 1921 roku, śluby zaś uroczyste 30 maja 1924 w Getafe, gdzie zamieszkała w prowizorycznym klasztorze z kilkoma innymi siostrami przeznaczonymi na fundację w Cerro de los Angeles, na przedmieściach Madrytu, obok ogromnego pomnika Najśw. Serca Pana Jezusa. Do nowego klasztoru fundatorki przeniosły się 26 października 1926 roku w uroczystość Chrystusa Króla. Inicjatorką tej fundacji była s. Maravillas, przeznaczając na nią swój spadek po ojcu. W geograficznym centrum Hiszpanii, obok pomnika, przed którym naród hiszpański został poświęcony Sercu Jezusa, ciągła modlitwa karmelitanek miała być przedłużeniem i potwierdzeniem tego aktu.

Bardzo szybko okazało się, że młoda wspólnota potrzebowała nie tylko jej posagu, ale jeszcze bardziej jej serca i umysłu. Zaledwie półtora roku po profesji uroczystej została mistrzynią nowicjuszek, a w czerwcu 1926 roku, z nominacji biskupa, również przeoryszą. I odtąd aż do śmierci będzie przeoryszą różnych klasztorów, łącząc ten urząd do 1967 roku z obowiązkiem mistrzyni nowicjuszek.

Z powodu swojej aktywności fundacyjnej matka Maravillas jest porównywana do św. Teresy od Jezusa. Reformatorka Karmelu założyła 17 klasztorów mniszek i wywarła istotny wpływ na powstanie trzech klasztorów karmelitów bosych. Matka Maravillas, niewątpliwie najaktywniejsza karmelitanka bosa XX wieku, założyła 11 klasztorów sióstr: Cerro de los Angeles (1924), Kottayam (1933), Las Batuecas (1939), Mancera de Abajo (1944), Duruelo (1947), Cabrera (1950), Arenas de San Pedro (1954), Hornachuelos-San Calixto (1956), Aravaca (1958), La Aldehuela (1961), Torremolinos (1964), ponadto przygotowała fundację klasztorów karmelitów bosych w Las Batuecas i Talavera de la Reina.

Kilka z tych fundacji, z różnych powodów, zasługuje na szczególną uwagę. I tak klasztor w Kottayam w Indiach, położony na terenie pracy misyjnej karmelitów bosych, szybko zapełnił się tubylczymi powołaniami i dał początek dwóm innym klasztorom.

Następne były wyrazem nostalgicznego powrotu do źródeł reformy terezjańskiej. Po wybuchu wojny domowej w lipcu 1936 roku karmelitanki z Cerro de los Angeles zostały zmuszone do opuszczenia klasztoru. Przez pewien czas mieszkały u urszulanek w Getafe, następnie w prywatnym domu w Madrycie. Dzięki umiejętnościom dyplomatycznym Matki zgromadzenie uzyskało zgodę na wyjazd do Francji, skąd powróciło na terytorium Hiszpanii opanowane przez generała Franco i zamieszkało w Las Batuecas, w ruinach pierwszego klasztoru eremickiego karmelitów bosych, założonego przez o. Tomasza od Jezusa w roku 1602. W roku 1939 Matka z częścią zgromadzenia wróciła do zdewastowanego klasztoru w Cerro de los Angeles, pozostałe zaś siostry kontynuowały życie pustelnicze w tym przepięknym zakątku Kastylii, z dala od ludzkich osiedli. W roku 1950 matka Maravillas ofiarowała dawny erem prowincji kastylijskiej karmelitów bosych, przenosząc zgromadzenie sióstr do Cabrera.

W roku 1941 rozpoczęła starania o zakupienie ruin klasztoru w Duruelo, gdzie ukochany jej mistrz św. Jan od Krzyża rozpoczynał życie zakonne według ducha św. Teresy od Jezusa. Żądania finansowe właściciela okazały się tak wygórowane, że nawet ona, mająca dostęp do kieszeni niejednego bogatego dobrodzieja, nie mogła im podołać. A ponieważ klasztor w Cerro pękał w szwach z powodu napływu ciągle nowych powołań, przyciąganych sławą świętości Matki, postanowiła założyć nowy klasztor w Mancera de Abajo, nabywając dawny klasztor karmelitów bosych, do którego w roku 1570 przenieśli się zakonnicy z Duruelo. Matka sama kierowała budową klasztoru dojeżdżając pociągiem z Cerro.

Kilka lat później przyszedł również czas na osiedlenie się karmelitanek w Duruelo. I tak dzięki m. Maravillas ta mała "stajenka betlejemska" - jak klasztor w Duruelo nazywała św. Teresa - znowu została związana z Zakonem. Klasztor sióstr swoim ubóstwem przypominał klasztor św. Jana od Krzyża, z czego Matka bardzo się cieszyła.

Z możliwości finansowych m. Maravillas korzystały klasztory sióstr El Escorial w Madrycie oraz Wcielenia w Awili. Dzięki niej obydwa zostały wyremontowane, a przede wszystkim otrzymały zastrzyk młodych i gorliwych zakonnic.

Matka Maravillas, podobnie jak św. Teresa od Jezusa, była "córką Kościoła" swoich czasów. Największą troską Świętej z Awili była obrona Kościoła przed jego wrogami: herezją i ludzką nijakością. Horyzont Błogosławionej z Madrytu z jego przedmieściami nędzy z natury rzeczy był inny, chociaż także współczesny. Nie tylko jako dziecko i dorastająca dziewczyna dostrzegała ludzi potrzebujących. Także jako fundatorka rozumiała potrzeby robotników i była przez nich lubiana. Z jej inicjatywy zbudowano kompleks parafialny na biednym przedmieściu stolicy, budowała mieszkania dla bezdomnych, troszczyła się o opuszczone dzieci, a dla zakonnic klauzurowych, które źle czuły się w szpitalach ogólnodostępnych, otworzyła hospicjum, gdzie mogły korzystać z opieki lekarskiej.

Od roku 1961 do śmierci w dniu 11 grudnia 1974 Matka mieszkała w założonym przez siebie klasztorze w Aldehuela. Powtarzające się zapalenia płuc, ataki serca i narzucony sobie surowy tryb życia wyczerpywały jej siły fizyczne, ale nie energie duchowe. Był to okres głębokich przemian w życiu Kościoła i zakonów, związanych z realizacją uchwał II Soboru Watykańskiego. Matka w trosce, aby założone przez nią klasztory pozostałe wierne idei reformy św. Teresy, utworzyła z nich Stowarzyszenie św. Teresy, zatwierdzone w 1973 roku przez Stolicę Apostolską. W roku następnym została wybrana przewodniczącą Stowarzyszenia. Z czasem przystąpiły do niego również inne klasztory.

Matka

Matka - to coś więcej niż mistrzyni czy przeorysza. Kiedy w roku 1925 s. Maravillas obawiała się przyjąć obowiązek mistrzyni nowicjuszek, bp Leopoldo Eijo y Garoy poradził jej: "Proszę poświęcić się im i modlić się za nie. Żeby je napoić, proszę samej iść do źródła. Jezus ci da tyle uczuć, słów i myśli, że sama ujrzysz się już niepotrzebną..." I ona tak starała się postępować.

Nie wykładała zakonnicom swojej doktryny. Chciała im tylko przekazać, jak umiała najlepiej, dziedzictwo św. Teresy i św. Jana od Krzyża. Nie wygłaszała konferencji, przekazywała to, czym żyła.

Pragnęła, by zakonnice czuły się w klasztorze jak u siebie w domu, który jest domem Matki - Królowej Karmelu, gdzie Panem jest Jezus. Pragnęła, by jej córki przyjęły za swoje słowa św. Jana od Krzyża: "Matka Boża jest moja i wszystko jest moje; i sam Bóg jest mój i dla mnie, ponieważ Chrystus jest mój i cały dla mnie".

Matka Maravillas nie uczyła, jak się modlić. Była przekonana, że to sam Bóg uczy każdą osobno jej sposobu modlitwy. Nie uprzedzała dzieła Boga. Ona tylko przygotowywała teren, uczyła tych ćwiczeń ascetycznych, które otwierały duszę na przyjęcie łaski modlitwy.

Uczyła także i wymagała pracy. Usilnie zabiegała o to, by każdy klasztor miał możliwość zarabiania na własne utrzymanie, także przy użyciu nowoczesnych maszyn czy urządzeń.

Była matką, która wiedziała, że dzieci rosną, dojrzewają i biorą na siebie odpowiedzialność za swoje życie. Dlatego szanowała osobowość każdej nowicjuszki, na niej budowała. Nie cierpiała jednak małych ambicji, "małych osobistości", które w trosce o źle rozumianą ludzką godność, nie potrafią być posłuszne przełożonym ze względu na Chrystusa.

Wymagała konsekwencji: od siebie i od innych. Ona opuściła dla Chrystusa wszystko, a było tego sporo. Nie pozwalała, by zakonnice, które twierdziły, że również opuściły wszystko dla Pana, nie pozwalały tknąć czegoś, co uważały za swoją własność.

Konsekwentnie wymagała ubóstwa i posłuszeństwa. Nie dlatego, że przez całe życie była przełożoną, ale dla prawdy. Nie chciała jednak utrudniać innym życia, dlatego stosowała radę św. Teresy dla przeorysz: "Daj się kochać".